czwartek, 21 czerwca 2012

Komers info

UWAGA! UWAGA!

Długo wyczekiwana impreza już jutro!
Początek: 18.00
Koniec: hmm... możliwe, że do 24.00 - zależy od Was samych.

Stroje galowe, krawaty nieszkolne, można się malować ;).

Impreza się jednak nie odbędzie jeżeli nie przyjdziecie do szkoły w piątek - na czymś trzeba usiąść w przerwie między szaleństwem na parkiecie, przy czymś trzeba się siąść, żeby zszamać kolację. Zatem zapraszam do pomocy w ustawianiu stołów i krzeseł. Dekoracje w większości wykonane - nie wiem czy poznacie hol (ci, których nie było).


Poza tym przypominam o zdjęciach do tabla - jutro pokażę Wam jak ładne tablo możecie mieć (na przykładzie innych klas). Na prawdę warto - pamiątka super!
Studio MAMI, os. Teatralne 28. pn-pt 9.00-18.00, sb 10.00-14.00. Możecie się zgadać i 10-tką podjechać do ronda Kocmyrzowskiego.W poniedziałek ostatni termin!!!





środa, 13 czerwca 2012

Wycieczka na Ukrainę - Kresowa Przygoda


W dniach od 15 do 21 maja pojechaliśmy na wycieczkę do Lwowa i na Podole organizowaną przez biuro podróży Abdar, które nazwało ją "kresową przygodą". Naszą szkołę reprezentowała grupa 11 trzecioklasistów, opiekowała się nami pani Lidia Makówka, natomiast trzon stanowili gimnazjaliści z Nowej Huty, pilnowani aż przez trzy panie.
Wyjechaliśmy o 22, o 4 nad ranem byliśmy na granicy polsko-ukrainskiej, ale długa była kolejka tirów - czekaliśmy i czekaliśmy. W końcu dojechaliśmy do Lwowa. Zwiedzać zaczęliśmy od kościoła Św. Jura (nie byliśmy w środku - było nabożeństwo). Potem podjechaliśmy na Starówkę. Zobaczyliśmy tam m. in. kościół ormiański z X w. oraz katedrę łacińską, w której Jan Kazimierz składał śluby Matce Bożej podczas "potopu szwedzkiego". Ważnym punktem okazał się kantor, ale trafiliśmy źle, bo praktycznie wszędzie indziej był lepszy kurs. Następnie obeszliśmy dalszą cześć Lwowa. Miasto jest bardzo ładne. Wieczorem dotarliśmy do Żółkwi, gdzie mieliśmy nocować. Na obiad podano barszcz ukraiński, można było tego się spodziewać na Ukrainie, na drugie danie zjedliśmy mięso i ciastko na deser. Rano wykwaterowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy na Cmentarz Łyczakowski i Orląt Lwowskich, ale była nieprzyjemna pogoda, wiał wiatr i padał drobny deszcz, więc nie zobaczyliśmy za wiele. Zapamiętałem groby M. Konopnickiej, Ordona, Banacha, Grottera. Kupiliśmy natomiast słynne lwowskie krówki. We Lwowie podobał mi się widok z kopca Unii Lubelskiej - najwyższy punkt miasta, który był zbudowany z resztek zamku Kazimierza Wielkiego.
Aż 6 godzin jechaliśmy do Kamieńca Podolskiego, w przerwie zwiedzaliśmy ruiny pałacu. Nie pamiętam niestety jego nazwy. W kolejnym dniu dotarliśmy do Chocimia. Główne zabytki twierdzy to: ruiny meczetu, mury obronne oraz kościół prawosławny z XIX w. Najważniejszy jest zamek chocimski, którego mury obronne miały około 5 m wysokości. Zamek był oblegany w XVII w. przez Turków, wtedy to zginął hetman Karol Chodkiewicz, a Chocim przeszedł w ręce Turków. Później zdobywał go Jan Sobieski i dzięki zwycięstwu został wybrany na króla Polski. Następnie pojechaliśmy ponownie do Kamieńca Podolskiego i zwiedziliśmy zamek, w którym zginął pan Wołodyjowski.  Po zwiedzaniu starówki, która była strasznie zniszczona, pojechaliśmy do Zbaraża. Zwiedzaliśmy muzeum. Wisiały tam mało ciekawe portrety kozaków.
Kolejny punkt programu to Krzemieniec, gdzie był nasz ostatni nocleg. Mieliśmy tam zwiedzać muzeum Juliusza Słowackiego. Poszliśmy tam rano, ale było jeszcze nieczynne, więc obejrzeliśmy słynne Liceum Krzemienieckie.  W końcu wpuszczono nas do muzeum Juliusza Słowackiego. Żałuję, że nie mogłem lepiej przyjrzeć się eksponatom, gdyż w środku jest niewiele miejsca, a w dodatku strasznie poganiał nas miejscowy przewodnik. W ostatnim dniu wycieczki zobaczyliśmy jeszcze kompleks klasztorno-kościelny w Poczajowie, byliśmy w dwóch cerkwiach, w jednej był słynny na cały wschód obraz Matki Boskiej Poczajowskiej. Po drodze do domu zwiedziliśmy jeszcze zamek w Olesku, w którym urodził się Jan III Sobieski.  Zjedliśmy dobry obiad we Lwowie, zrobiliśmy zakupy i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa. W Korczowej staliśmy ok. 4 godziny. Potem dojechaliśmy bez przeszkód do domu.
Uważam, że nasza wyprawa była bardzo udana. Chciałbym dodać, że Ukraina to kraj pełen kontrastów. Z jednej strony wspaniałe zabytki, mili ludzie, piękne hotele, cudowne krajobrazy, z drugiej totalnie zniszczone zamki i kościoły, odrapane, skrzypiące tramwaje jeżdżące po centrum Lwowa, wielkie pola nienależące do nikogo. Byłem na Ukrainie dwa razy, ale wiem, że kiedyś tam wrócę , bo warto.